poniedziałek, 27 września 2010

Killer in da hoooouse...



Wraz z nowym odcinkiem The Simpsons, premierę miał również pierwszy odcinek przedostatniej serii Family Guya pt. And Then There Were Fewer. Czy Głowa Rodziny przebiła liczącą już 21 lat familię?

Cała historia zaczyna się od zwykłego zaproszenia. James Woods zaprosił całkiem pokaźną grupkę bohaterów serialu na zwykłą kolację, by uczcić swoje nawrócenie. Miło prawda? Lecz co, jeśli po kolei zaczynają ginąć ludzie, którzy byli Bogu ducha winni? Wszyscy są podejrzani, wszyscy, którzy przebywają w pomieszczeniu i nasi bohaterowie nie spoczną, póki morderca nie zostanie ujawniony.

Recenzję tą, chciałbym zacząć od grafiki. Otóż... *zachwalanie mode on*! Odcinek jest niesamowicie piękny. Nie dość, że graficznie trzyma bardzo wysoki poziom, to jeszcze wykorzystał technologię 3D(!), która jak dla mnie jest do tej pory najlepszą tego typu animacją użytą w kreskówce. Na szczęście nie przesadzają z nią. Ot parę scenek zbliżeniowych, oddaleniowych, wzgląd na krajobraz etc. Głównie dostajemy ją po pysku na początku odcinka, a potem rozmywa się gdzieś w tle świetnego klimatu i grafiki 2D.
Potem zaczyna być jeszcze lepiej. Kawałki, które znamy z wersji zwykłej serialu zostają zremiksowane na osadzone w konwencji kryminału. Bardzo klimatycznie (wybaczcie, ale aż trudno nie używać tutaj tego przymiotnika/przysłówka!). Oprócz wspomnianych remiksów, mamy też parę innych kawałków instrumentalnych, jednak jest to za mało i za kiepskiej jakości jeszcze, aby nagrać album (no, może sprzedaż pojedynczych piosenek na iTunes bardziej wchodzi tu w grę).
Przejdę szerokim susem do treści humorystycznej. Otóż niespodzianka. Jest super! Mimo poważnej fabuły, zyskujemy tu kawał lekkich kawałów, dzięki którym nieraz parskniemy ze śmiechu (no chyba że ja mam jakieś dziwne poczucie humoru). Scenarzystka ozdobiła też odcinek w najzajebistszy tekst, jaki ostatnio słyszałem. Serio, nawet jeśli nie lubicie Family Guya, odcinek ten wypada obejrzeć jedynie dla tego tekstu (może tutaj przesadzam, nie powiem kto go powiedział i nie powiem w jakiej okoliczności, no ale magia nagłych zwrotów akcji działa tutaj w pełni obrotów). Więcej - dla tego tekstu jestem gotów wystawić scenarzystce mini ołtarzyk. Napiszę na nim jej nazwisko: Cherry Chevapr... Cherry Chevaprawa... Cherry Chevapravatt... No dobra, z ołtarzyka zrezygnuję.
Podsumowując: start sezonu jak najbardziej super, dla mnie zapowiada to coś, co dopiero się zaczyna, mimo że za 1,5 roku będziemy doświadczać tego czegoś śmierci, a raczej zabójstwa dokonanego przez twórcę (przynajmniej nie będzie to to się ciągnęło w nieskończoność jak Simpsonowie). Odcinek polecam na ucieszenie oczu, uszu i poczucia humoru wszystkim fanom Family Guya, ponieważ jest to epizod uznany z kanoniczny - od przyszłego odcinka (2 X 2010r.) zostanie w niektórych sferach zmieniona formuła serialu i myślę, że będziemy w przyszłości otrzymywać tutaj soczyste nawiązania.
Tymczasem ja wystawiam odcinkowi 9+/10 i zostawiam wam Petera Griffina wrzeszczącego prosto w twarz Homera Simpsona 'IN YOUR FACE!'.

See ya!

Powraca geniusz Simpsonów!


Kolejny świetny odcinek Simpsonów, serial trzyma formę znaną nam z sezonów 4-8!

Znaczy...

Jak dla mnie, odcinek słaby. Po prostu. Dla mnie, to tak, jakby Simpsonowie byli świetnym dywanem, który do 15-ego sezonu nasiąkał się wspaniałością i nagle postanowili ją z niego wycisnąć. Cóż - docisnęli do sucha...
Zacznijmy od Nagrody Nobla dla Krusty'ego. W sumie, to nie wiem, czemu Bart chciał go ocalić wraz z Homerem. Znaczy - racja, no może świńsko postąpili, że oszukali Klowna z tą Nagrodą, (w sumie kojarzy się strasznie sytuacja z Polańskim), no ale dajcie spokój, nie wiem, po co chcieli go usprawiedliwiać za wszelką cenę. Niezrozumiałe i na siłę (no oprócz sytuacji z Regionami DVD, dla mnie było to komiczne, to tak, jakby prawo strzeliło samo sobie samobója! Może niedługo będzie odcinek mówiący, że napisy stworzone przez użytkowników są legalne?).
Co to obozu, to zacznę od błędów. Rozumiem, Marge mogła zakupić pobyt córki, gdy dowiedziała się o wyjeździe męża, ale czy nie wydało wam się dziwne, że Lisa pognała tam bez żadnej walizki, ciuchów na zmianę, a była tam TYDZIEŃ? No dobrze, mogła jej ta Marge dowieźć ciuchów, ale to się wydało dosyć dziwne. Tym bardziej, że sama Lisa, która uchodzi za tą mądrą, nie zauważyła problemu - przecież można spać w tych samych gaciach przez 7 dni bez ich rozkładu!
No dobrze, czepiam się, ale przejdę dalej. Występ Glee. Dla mnie piosenki, szczególnie piosenka, którą usłyszeliśmy na wejściu do obozu była świetna, no ale... po co to? Znowu dostajemy dawkę wciśnięcia czegoś na siłę, aby tylko zamaskować słabą fabułę (i do tego oklepaną!). Późniejszy ciąg wydarzeń... Dobra, wolę o tym nie mówić. Spodobała mi się parodia tego, że artyści potrafią wszystko, nawet znaleźć się w parę sekund na dachu budynku i namalować przy tym reklamę, no ale czy odcinek warto obejrzeć tylko dla takiego smaczku?
Powiem tak - jeśli dopiero zaczęliście waszą przygodę z The Simpsons, to w imieniu wszystkich fanów przepraszam za to i odsyłam do odcinków od 15 sezonu włącznie w dół. Tam został cały geniusz serialu i jakoś nie widzę, aby chciał podnieść dupę.

6/10

wtorek, 14 września 2010

Je m'appelle ZCarotte!



Panie i panowie, najgorsze okresy za mną, a jeszcze gorsze przede mną.
Po pierwsze: tytuł wynika z tego, że w mojej nowej szkole mam francuski i przejawia się moje zainteresowanie do języków obcych :D
A to, że gorsze przede mną, to wynika z tego, że miałem ostatnio dwie niezapowiedziane kartkówki, w tym jednej nie zdążyłem dopisać (fizyka...), co myślę, nie jest zbyt dobrym startem na początek roku w nowej szkole...
No ale cóż, życie prywatne życiem prywatnym, wyżyłem się w tym krótkim akapicie (kij, że w dwóch krótkich akapitach, a formalnie trzech), no ale zmierzam powoli do wątku głównego, którym jest nie przedstawienie się (na cholerę miałbym kontynuować tę walniętą tradycję, jak i tak wiem, że was z mojego kanału YouTube przywiało, a nie przyszliście tu dobrowolnie!), a krótka krytyka rysunku userki deviantARTa - LadyFromEast -, które widzicie powyżej ^^.

UWAGA!
Krytyka jest komentarzem z dA, praktycznie cała skopiowana spod oryginału rysunku, który znajduje się pod tym linkiem:

http://my.deviantart.com/messages/#/d2ypbiw

Klasa maturalna, to piękny okres w życiu każdego ucznia. Oprócz mrocznego cienia nauki do testu dojrzałości, który to umie przekreślić całą twoją edukację (12 lat trafia szlag), to masz strasznie dużo czasu (w przeciwieństwie do ciężko pracujących uczniów pierwszej klasy ;( ) ORAZ masz najdłuższe wakacje w życiu (tak, tak, szykuje się bimba ;] ). Brzmi nieźle? No, matematycznie można by to określić jako 3/4N, gdzie N=Najlepszy okres w życiu ale tylko pod warunkiem (ach, te warunki), że czas wolny wykorzystuje się do końca, a nie tylko gnije przed komputerem.
W/w wymogi jak najbardziej spełnia Ms. Iwona 'LadyFromEast', która postanowiła spędzić ten czas rysując. Wyniki każdy normalny człowiek widzi powyżej, ale - czy rysunek jest przerysowany 1:1 - z jak największą dokładnością? Cóż...
Najbardziej, podobają mi się włosy. Błyszczą, wyglądają, a nawet mają taki kolor, jakby zostały uchwycone wcale niezłym aparatem. (Krytyka się zaczęła dosyć dziwnie, bo od włosów, no ale moja wina, że badam wszystkich i wszystko od góry do dołu?) Twarz Audrey nie jest zgodna z oryginałem. Mam tutaj na myśli trudną sztukę rysowania oczu, która nierzadko jest o wiele trudniejsza do opanowania aniżeli sztuka rysowania palców, i to nie żart! Widać, że Pani ze Wschodu skończyła zostawiając oko minimalnie przyduże, jednak ta różnica jest dostrzegalna. Czy jednak różnica ta, skreśla cały rysunek? Nie! Proporcje, mimo, że ciut powiększone, są zachowane z precyzją, za co chwała autorce za to! Drugą rzeczą, do której mógłbym się przyczepić, to biżuteria, a dokładnie kolczyk. Kryształki wychodzące z błyszczącego kółka zostały zachowane tutaj zbyt gęste, ba, zostały tutaj połączone, co jakby nie patrzeć, jest niezgodne z oryginałem. Sam błysk w kółku, mimo, że do rysunku pasuje, różni się od oryginału tym, że na zdjęciu ma kształt '+', a tu półksiężyca zwróconego w prawą stronę. Chociaż różnica tutaj jest taka mała, że wytykanie jej wywodzi się z mojego wrodzonego czepialstwa, więc - Nie martw się Iwona! Od szyi w dół, to już w/g mnie po prostu, cud miód i mleczko z czekoladą. Wszystko zostało narysowane z porażającą wiernością i ten dół (jak i włosy) uważam za świetne! Artystka opanowała sztukę rysowania dłoni (której jej zazdroszczę), jak i cieniowania (chociaż mógłbym się przyczepić, że jest zbyt mało subtelne), dzięki czemu efekt jest bardzo dobry.
Ocena końcowa? 4,25/5. (Jak krytyka, to już po równi :D )

Koniec i bomba,
A kto czytał, ten trąba!

Tak to jest, prosta, luźna krytyka, ale PaniZeWschodu prosiła o jedną rzecz... Otóż, ma problem z wycenieniem tej pracy, za czym idzie logika, że bierze poniekąd za swoją pracę mamonę. I tu pytanie do was: Na jaką kwotę zasługuje ten rysunek? Jest on zawarty na kartce formatu A4 (A3?) i został do niego użyty ołówek 2B. Odpowiedzi piszcie w komentarzach ;D