wtorek, 22 marca 2011

Animacja Polska leci po bandzie. #1





Polska animacja, można z pewną dozą ostrożności stwierdzić, wchodzi w swój złoty wiek. Co roku jest tworzony szereg świetnych animacji krótkometrażowych, a raz na jakiś czas polscy producenci postanawiają się zainwestować pieniądze w coś bardziej ambitnego niż komedie romantyczne.



Ale powolutku, bez pośpiechu. Piszę to bardzo niechętnie, ale bardzo dużo polska animacja zasługuje animacji, która pojawiła się na antenie telewizji TV4 - Włatcom Móch. Serial opiera się na przygodach czwórki przyjaciół i ma z założenia stanowić "zabawną" karykaturę polskiego szkolnictwa. Dzięki temu, że z pozoru kreskówka dla dorosłych zebrała dużą ilość uczniów późnych klas szkół podstawowych i wczesnych gimnazjalnych, twórcy postanowili nakręcić film o tytule Włatcy Móch. Ćmoki, Czopki i Mondzioły. datując premierę na 2009.

W trakcie tworzenia filmu reżyser i twórca  Włatców zdecydował się nakręcić o wiele dojrzalszą produkcję, skierowaną tym razem naprawdę do widzów dorosłych. W wyniku owych niecnych knowań, w 2008 roku na łamach stacji TV4 pojawił się serial animowany pt. "1000 złych uczynków", w którym piątka sługusów Szatana zostaje zesłana na ziemię - będąc ścisłym - do Warszawy - za zaniedbanie obowiązków w piekle. Jest im obiecany powrót na dół dopiero po nakłonieniu tysiąca mieszkańców Ziemi do popełnienia jakiegoś złego uczynku.

Bohaterowie serialu w ich "normalnej" postaci.

Serial rzeczywiście okazał się o wiele dojrzalszy i bardziej kontrowersyjny, niestety zagarnął taką samą widownię, jak jego poprzednik z 2006 roku,  przez co nie został zaakceptowany w szerszych kręgach (polska mentalność...). Dzieciaki też po czasie stwierdziły, że niczego w tym ciekawego za bardzo nie ma, przez co połowa widowni w krótkim czasie po prostu zniknęła i tym samym stacja TV4 nie zdecydowała się wyświetlić ostatniego - 12 odcinka.

Jednak jeszcze w trakcie emisji 1000 złych uczynków Bartek Kędzierski zdążył wypuścić do kin swoją kinową wersję Włatców (2009). Film nie porażał ani fabułą, ani wymową merytoryczną, jednak zadziwiała prędkość stworzenia półtoragodzinnego obrazu - 1,5 roku. Nawet jak na produkcję takiego formatu, przy dostępnych środkach, ten okres czasu jednak robi wrażenie. Sama animacja jednak znalazła się w dosyć dziwnej sytuacji. Była bezkompromisowo hańbiona przez antyfanów na portalach i forach internetowych, jednak jeśli chodzi o krytyków z prawdziwego zdarzenia - ta produkcja ich, można powiedzieć nawet, onieśmieliła. Zdawali sobie sprawę z tego, że film jest lekko mówiąc poniżej średniej, ale nie odważyli się podnieść tak naprawdę na niego ręki, ponieważ pan Kędzierski zrobił pierwszą taką rzecz w Polsce. Nie dość, że była to pierwsza pełnometrażowa polska animacja przeznaczona dla dorosłych, to jeszcze jest to pierwszy film oparty bezpośrednio na serialu.


Mimo tego, co działo się na polu walki panów z TV4, trzeba przyznać, że zainteresowanie kultem animacji zaczęło wzrastać. Dzięki Włatcom i Złym uczynkom Polacy zaczęli szperać w internecie za innymi rodzimymi animacjami. Przejawem ogólnego podziwu był Tomasz Bagiński, który nadal na arenie międzynarodowej jest uznany za wielkiego twórcę, zwłaszcza dzięki  Katedrze jak i Sztuce spadania. Serca obserwatorów podsycił tym bardziej news od samego pana Tomka, że szykuje on pełnometrażowy film o roboczej nazwie Hardkor '44, który ma być luźną interpretacją Powstania Warszawskiego, osadzoną w konwencji science-fiction. I tu znów - Polska mentalność. Zaczęto dopatrywać się w całym projekcie wszelakich dziur twierdząc, że jest to jawne bezczeszczenie faktu historycznego, dotyczącego szczególnego pokazu heroizmu ze strony Polaków. Bagiński owe roszczenia skwitował tym, że nie szykuje filmu pod publiczkę, sam film będzie nie o Powstaniu, lecz o parce złodziei, którzy się przypadkiem w to Powstanie wplątali. Uznał, że nie chce robić kolejnego dokumentu na wzór Katynia Wajdy. Jeśli ktoś chce zdobywać wiedzę na temat jakiegoś konkretnego okresu historycznego, to filmy powinny raczej do tego zachęcać, niżeli pokazywać dzisiejszej młodzieży, jak mało wiedzą, a otoczka science-fiction ma temu pomóc. Później też, aby odpędzić się od wszelkich niedomówień, Bagiński postanowił pokazać film w pierwszej kolejności powstańcom, którzy żyją jeszcze do tej pory. To zatarło wszelkie niepewności. Na 2012 rok datowana jest polska superprodukcja, o charakterze filmu aktorskiego z bardzo mocnym akcentem animacji.

Artworki mówią same za siebie - jest na co czekać.
W 2010 roku kwestie animacji polskiej na szerszym polu na chwilę zastygły. Grupka fanów z nadzieją żyła Hardkorem, inni zadawalali się krótkometrażówkami pokazywanymi na festiwalach, jak Sztuczka, czy Millhaven. Ku uciesze wszystkich - dosłownie wszystkich - Bagiński wydał na świat podczas premierowego pokazu w Szanghaju Animowaną Historię Polski - 1000 lat historii Naszego Narodu zawarte w 8 minutach pięknie skomponowanej animacji. Fora pękały w szwach od informacji dotyczących filmu, ludzie mówili "Ta animacja pokazuje, że warto być dumnym z tego, że jest się Polakiem". (Nasuwało się pytanie, czemu większość nie widziała powodu, aby być z tego dumnym, ale to już inna bajka.) Historia Polski była swego rodzaju przełomem w polskiej animacji. Pierwszy raz użyto tam nowatorskiej technologii 3D. Niestety film z tym efektem mogli obejrzeć tylko wybrani w Szanghaju, bo opublikowana później wersja ogólnoświatowa (w tym dla Polaków) na YouTube takiego efektu nie posiadała, a nawet jeśli - potrzebne by były do jego zobaczenia specjalne okulary i monitory, które stoją po wręcz absurdalnie wysokiej cenie.

Liberum veto? Nigdy więcej...

Po zastygnięciu emocji nadeszły kolejne dwa wielkie ciosy i to w niemal tym samym czasie. Pierwszy nadszedł ze strony Jeża Jerzego, adaptacji niezmiernie kontrowersyjnego komiksu o tym samym tytule. Animacja była proreklamowana głównie w kręgach animacji i wszelkiego rodzaju festiwali, próbowała się jednak wybić ponadto. Drugim ciosem był nieoczekiwany hit na polskiej estradzie, który skutecznie przyćmił sukces Jeża w polskim Box Office - Sala Samobójców. Jest to film aktorski traktujący o problemie nastoletniego życia zmiksowanego z internetowymi i ogólnie elektronicznymi tożsamościami. Wykorzystano tutaj animację 3D, na pierwszy rzut oka niebanalną graficznie, ale to się jeszcze okaże (Na liście do obejrzenia w najbliższą sobotę ;) ).

Najbliższym zbliżającym się animowanym hitem (hitem, bo albo spełni oczekiwania, albo zawiedzie), jest dopiero Hardkor '44, którego data premiery jest planowana na 2012 rok. Chociaż - kto wie? Może polscy artyści zaskoczą nam w międzyczasie czymś jeszcze? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz