wtorek, 31 maja 2011

Skins - Sezon 1



O "Skins" usłyszałem pierwszy raz około 2 lat temu. Jednak było to raczej coś w rodzaju: "Oglądasz Skins?""Nie.""O, szkoda...". Jednak ostatnie naciski klasy i znajomych, jak i różnych memów na kwejku zmusiły mnie do obejrzenia pierwszego odcinka. Los chciał, że kliknąłem przycisk "PLAY" na czas choroby (przeziębienie, grypa, nie wiem co to za cholerstwo), co dodatkowo przyspieszyło proces oglądania, co w sumie zajęło niecałe 15 godzin. Dziś skończyłem oglądać 1 sezon i spieszę z opisaniem wrażeń.

"Skins", to opowieść o dziewiątce przyjaciół: Tony'm, Michelle, Sidzie, Cassie, Chrisie, Jali, Anwarze, Maxxie'm i Effy. Znają się oni od dziecka, toteż razem się uczą, chodzą na imprezy, bawią się, piją, palą i ćpają. W skrócie - normalna brytyjska młodzież. Serial pozwala widzowi ujrzeć wydarzenia z perspektywy każdego z bohaterów.
Trzeba przyznać - "Skins" trudno ocenić, jak i trudno jest nie ulec pierwszemu wrażeniu co do tego serialu. Z początku wydaje się to być serial zrobiony na wzór filmów typu American Pie. Jednak nic bardziej mylnego - "Skins" to dramat z krwi i kości. Wszystko to zaczyna bardziej przypominać z biegiem "Candy" Neila Armfielda. Nie wiesz co to Candy? Wstydź się!
Tak czy siak, mamy tutaj 9 bohaterów. O tym, jak ważną rolę pełni tutaj większość z nich, można dowiedzieć się dopiero na końcu. Przez 9 odcinków, towarzyszymy im we wzlotach i upadkach, imprezach, zdradach. W pewnym sensie dogłębnie możemy spojrzeć w duszę każdego z bohaterów, z odcinka na odcinek badając ich temperament można zacząć przewidywać "W następnym odcinku wydarzy się to i to". Mimo wszystko przewidywania praktycznie zawsze biorą w łeb. Ten serial jest prawie całkowicie nieprzewidywalny. I to jest świetne.
Na szczególną uwagę zasługują kreacje dwóch postaci: Sida i Cassie. Druga postać lepsza od pierwszej i pierwsza od drugiej. Pierwszy raz mi się zdarzyło, że kibicowałem najlepszej żeńskiej postaci jakiegokolwiek serialu w jej przyszłym związku. Pierwszy raz zdarzyło mi się nie zawahać nawet co do kwestii ich związku. Zostali po prostu dopasowani idealnie. Lekko "przyćmiony", ale porządny chłopak, oraz świruska. Czego chcieć więcej?

Wow... Best character in the series... That's lovely!
Ogólnie, wszystkie postacie są wykreowane na swój sposób specyficznie. Każdy z nich ma odmienny charakter, o każdym z nich możemy na początku myśleć, "jest skończonym kretynem/kretynką", po czym po paru incydentach, zaczynamy współczuć danej postaci i ją popierać. Characters design: ZMarchewa Approved!
Nie będę skupiał się na pracy kamery, scenariuszu, czy reżyserze. Scenarzysta wyobraził sobie pewien kadr, przekazał skrypt reżyserowi, który wrzasnął na kamerzystę. Jak wyszło? Świetnie. Ujęcia są prześliczne, wywołują żądane przez twórców efekty i niekiedy zaskakują. Czego chcieć więcej od serialu?
Może się wydawać, że przesadzam, idealizuję, podwyższam osiągi autorów. Być może. Ale mamy tutaj porządną dawkę gówna, które da Wam radość na jakieś 9 godzin, jeśli będziecie chcieli wszystko zaliczyć za pierwszym razem. Serial jest psychiczny, zakręcony, przy czym nie przestaje być porządnym dramatem. Czuć przy tym kosmos.

KOSMOS!!!
Moja ocena dla sezonu: 9+/10.

PS.: Nie wiem, czy zauważyli/łyście, ale przez pierwsze odcinki strasznie katowany jest temat Polski. Jednak Polska katowana jest pod takimi względami, że aż mi się podoba. Kolejny plus, "Skins"!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz