sobota, 24 marca 2012

Z Filmowsami za pan brat - Niepokój.

Unia Film Festival to coroczna impreza organizowana przez III LO im. Unii Lubelskiej w Lublinie. W związku właśnie z tą imprezą, powstał film Niepokój, w którym co prawda miałem pewien niewielki procent wkładu, jednak był on na tyle mały, że uważam iż nadal wolno mi jest napisać, jak mi się film podobał.




Można powiedzieć, że moja ocena filmu nie może być w miarę obiektywna. W końcu znam autorów - a nuż się obrażą? W końcu sam przy tym w jakiś tam sposób pomagałem - może to będzie powód, dla którego będę zbyt krytyczny? Albo zbyt pobłażliwy? Mam zbyt wielki dystans do tego filmu. Swoją rolę w nim uważam za mocno marginalną i to powinno już świadczyć o rzetelności tej recenzji.

Film opowiada o młodej dziewczynie, która budzi się w nieznanym sobie otoczeniu. Poznajemy różne jej reakcje na sytuację w której się znalazła. Poczynając na śmiertelnej panice przez niepokój do zaakceptowania sytuacji, a nawet przywiązania do miejsca w którym się znajdywała. I na dobrą sprawę to tyle.

Film jest problemem samym w sobie. Trzeba naprawdę się wysilić, aby zrozumieć to. co dzieje się na ekranie. Oglądając seans widzowie siedzący obok mnie mówili bezpruderyjne "Nie czaję tego". Film nie zamyka się w ciasnych siedmiu minutach, wychodzi poza to. Trzeba przemyśleć każdą pojedynczą scenę i obmyślić wszystkie implikacje. I wydaje mi się, że od większości widzów, będzie to czasem wymagało zbyt wielkiego wysiłku. Nie wiem, czy wiecie, ale kino jest rozrywką jarmarczną. Wysiłek boli.

Chociaż to nie jest aż tak wielki minus tego filmu. Powiedziałbym więcej, sam uznaję to za plus, jednak sądząc po opiniach reszty widzów, nie byłem zbyt reprezentatywnym "przeciętnym szaraczkiem", który by ewentualnie ten film obejrzał. A ciekaw opinii "zwykłych szaraczków", czyli w tym przypadku moich znajomych i rodziny nie powiązanych w żaden sposób z Filmowsami udało mi się wynaleźć jedno wspólne ogniwo łączące większość opinii, który były "za, a nawet przeciw" - film momentami się zbytnio dłuży. I tutaj dochodzimy do następnego zagadnienia.

Ujęcia. Same w sobie są dobre, nawet bardzo. Wszystkie przemyślane, a chociażby to, które przedstawia fotos powyżej, zasługuje na uznanie. Szczerze przyznam się, że nie sądziłem, że aparatami dość słabej jakości da się wykonać tak dobre zdjęcia i tutaj owacje na stojąco. Jednak niektóre sceny mogą wydawać się zbyt długie. Słoików jest wszak wiele, co prawda ciekawi co się stanie po otworzeniu coraz to kolejnego, jednak w filmie, w którym usłyszymy tylko kilka słów, może się to wydać niestety dłużyzną. Dlatego od czasu do czasu coś nam przygrywa.

Muzyka niestety nie jest zbyt dobra. Można powiedzieć, że jest bardzo niezbyt dobra. Oprócz dwóch segmentów na pianinie w środku i na końcu usłyszymy również cichy śpiew, jakoby nucenie. O ile ostatnie dwa stoją na jakimś poziomie, melodię w trakcie poznawania należy zaliczyć do porażek. Nierówna, melancholijna melodia zawiewa od czasu do czasu fałszem. I tutaj można powiedzieć, że jestem zbyt krytyczny dla twórcy muzyki do filmu, jednak szczerze mówiąc? Podczas gdy uderzenia w klawisze pianina oznaczające melodię na napisy końcowe zabrzmiały wywołując tym samym oklaski na sali, westchnąłem z ulgą, że uderzenia rąk zagłuszyły melodię z ekranu.

I tak wygląda Niepokój. Czy film mi się podobał? Owszem. Czy mogę polecić? Nie wiem. To na pewno nie jest film dla wszystkich. Dlatego radzę każdemu z osobna zastanowić się, czy ma ochotę na tego typu kino. Według mnie pozycja, z którą warto się zapoznać. Również nie zmieniłem opinii co do decyzji oceny końcowej dla tego filmu. Zarówno 2 miesiące temu, gdy pierwszy raz zobaczyłem film (i kiedy jeszcze nie brałem udziału w jego produkcji), jak i teraz, po premierze na dużym ekranie jestem skłonny wystawić 8=/10.

Ciekawostka: wiedzieliście, że sceny rozwałki na dużym ekranie wyglądają na bardziej dynamiczne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz