poniedziałek, 11 października 2010

...don't you know about the bird?


Szczerze? Jeszcze nie obejrzałem nowego odcinka Simpsonów, Family Guya postanowiłem wziąć sobie na początek z ostatnio wziętego doświadczenia ;)

Peter nakrywa swojego teścia na zdradzie, czego wynikiem jest rozwód Cartera z Babs. Peter chce pomóc Carterowi żyć jak kawaler, ale ten tęskni za żoną.

Fabularnie odcinek dobry, ale jak to powiedzieć... Kurcze, strasznie trudno do tego ułożyć jednolity opis. Nie rozumiem tutaj zbyt bardzo postawy Petera, który przeskakiwał kolejno ze strachu do nienawiści i przyjaźni. No ale wyszło jak wyszło, a wyszło dobrze, więc nie zamierzam się za bardzo o to czepiać. Sam motyw zdrady, hmm... Mieliśmy już raz odcinek, w którym Lois zdradziła Petera z Billem Clintonem i nie skończyło się rozwodem, tutaj natomiast pokazały się jakieś (że tak powiem) emocje ludzkie bardziej do przewidzenia, żadnego "przespałam się z Clintonem, dlatego możesz przespać się z kimkolwiek chcesz, byle tylko nie rujnować nam życia". Postawiono na prostotę zwykłego rozpadu związku, zabarwioną lekkimi historyjkami.
Z tego, co się cieszę to to, że wróciło kilka dowcipów, (głównie chodzi mi o jeden, którego nie będę zdradzać), przez które prawie że spadłem z krzesła! Serio, Family Guy naprawdę umie odgrzać kotleta i to w taki sposób, że będziemy myśleć, że to świeże mięso.
Chciałbym rzucić jeszcze kilka słów odnośnie strony graficznej. Po obejrzeniu epizodu czuję się, jakby ktoś mi (delikatnie) przyłożył z liścia animacją 3D. Co prawda animacja 3D w Family Guyu nie jest niczym strasznym, co już myślę większość zdążyła zauważyć, no ale jednak zawsze w kreskówkach wolałem 2D. Oczywiście, pochwalam użycie innego stylu w 40minutowym odcinku startowym, no ale bez przesady, wolę jednak, jak nie nadużywa się zbytnio swoich 'umiejętności', tym bardziej, gdy są to 'umiejętności' zupełnie niepotrzebne.
Ogólnie odcinek? Dobry, Family Guy, można powiedzieć, od początku dobrze idzie, aczkolwiek poraża lekko brak niektórych postaci (mały wkład Briana i brak Stewiego!), który jednak przeciętny widz może znieść (z tym że ja nie jestem przeciętnym widzem. Hmm...). Dla mnie odcinek dostaje 7+++/10. Głowa Rodziny od początku rodziny powoli schodzi po schodkach. Na szczęście, jest to żółwie tępo i mam nadzieję, że się z tych schodów nie wywalą, a wręcz przeciwnie: ktoś ich podniesie i poprowadzi z powrotem na szczyt.

1 komentarz:

  1. Wg. mnie odcinek był spoko.

    1) Fabuła dobra, taki wątek jak najabardziej nie był czymś co się powtarza
    2) Zgadzam się jedynie z tym, że za mało Briana i Stewiego
    3) Nie zauważyłem wgle 3D
    4) Odświeżenie "Bird is the Word" oraz tekst związany z tym, żeby zwrócić się z tym do mojej dupy, bo to ona jest odpowiedzialna za gówno były po prostu epickie
    5) Nie przeskakiwał! Peter zawsze miał dość niestałe zdanie na jakiś temat, wystarczy że Quagmire i ktoś jeszcze podpowiedział mu że może z tego coś wyciągnąć i mu się pomysł spodobał.

    Nie mogę zgodzić się z tym że odcinek był gorszy od poprzedniego, albo że FG się powoli lekko stacza.

    OdpowiedzUsuń